czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 5: Rodzina Hinaty


Sorki, że tak późno, ale jestem leniwa :p

Perspektywa Akumu:
Hinata szła przy mnie i mojej siostrze. Mimo, że twarz Hyugi nie zdradzała zdenerwownia, ja to wyczułem. Rozumiałem jej strach. W końcu... uciekła z domu. Bała się, że ojciec jej nie przyjmie.
Ja i Akaia jesteśmy tutaj, aby wesprzeć Hine-chan. Zamknąłem na moment oczy, a gdy je otworzyłem patrzyłem w ciało Hinaty, jej serce biło szybko, nie płynnie, jakby miało wyskoczyć z piersi, jak tak dalej pójdzie to chakra ją szybko opuści i straci przytomność! UGH!
Akaia posłała mi pytające spojrzenie, co znaczyło, że zauważyła moją złość. Westchnąłem wewnętrznie i uśmiechnąłem się szeroko, co ją uspokoiło.
 - Jesteśmy. - Wyszeptała Hinata zatrzymując się.
Obejrzałem ją dokładniej, długie rękawiczki z zabezpieczeniami na końcu podobnymi do zapięcia paska od spodni, ciało skryte pod materiałem skrywające tajemnice. Ledwie widoczne tatuaże połyskiwały złowrogo na jej brzuchu.
 - Hinato, tajemnica. - Akaia lekko wskazała na jej brzuch.
 - Hai, hai. - Hyuga delikatnym ruchem dłoni zakryła swoją chakrą znaki na ciele.
Niedługo te tajemnice ją wykończą - przeszło mi przez głowę.
Nim się spostrzegłem Hyuga otworzyła bramę kierującą do swej posiadłości. Przeszliśmy przez nią. Słyszałem szepty członków klanu Hyuga.
 - Czy to ona?
 - Iie. Hinata-sama nie żyje.
 - To musi być ona!
Niedowierzenie, strach, szczęście i szok - te emocje pływały swobodnie w ich tonach.
Byliśmy już przed domem Hinaty. Stała z ręką na drzwiach, obecna ciałem, nie obecna duchem. Na nowo zbadałem jej chakrę, jest jeszcze gorzej niż wcześniej.
 - Hina-chan. - Na szczęście Akaia potrafiła ją uspokoić choćby słowem.
Obróciła lekko głowę do nas i posłała nam uśmiech, który widzieliśmy tylko z profilu, ale to wystarczyło, aby nas uspokoić.
Delikatnym ruchem otworzyła drzwi.
 - O-ohayou... T-to ja! Wróciłam! - Była niepewna, co skutkowało jej jąkanie.
Przez lata wyzbyła się go, bywały oczywiście momenty, w których... no cóż... wracała nieśmiałość, jak ten. Rozejrzałem się po domu, a raczej korytarzu. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to schody z dziurą, z której wychylał się bialutki piesek.
 Na widok Hinaty radośnie zaszczekał i rzucił się do jej nóg, lizał i tulił się do Hyuugi.
 - Hinata-neechan? - Z pomieszczenia wyszła jakaś drobna, kasztanowłosa dziewczynka, na oko miała jakieś dziesięć lat może trochę więcej.
Jednak nie spodziewałem się tego, że ta mała zaatakuje Hinę, instynkt wziął górę. Przywołałem kuszę i wycelowałem w małą, trafiłem w jej ramie, tak, że odleciała wprost na schody.
 - Hanabi-sama?! Nic ci się nie stało?! - Z góry zbiegł jakiś służący klanu Hyuga, wywnioskowałem po oczach.
 - Ona wróciła... - Otarła krew z kącika ust i patrzyła wściekle w Hinatę. - Jak mogłaś zostawić mnie i ojca?! Pomyślałaś o tym, co czujemy?! Nie! Bo lepiej było sobie uciec!
Ciemnowłosa nie odpowiedziała tylko patrzyła w twarz siostry, jak mi się wydaje, i stała. Po prostu stała! Nic! W pierwszej chwili zastanawiałem się, czy w ogóle oddycha!
 - Dosyć Hanabi. - Odezwała się po jakimś czasie, przerwała brązowowłosej tę całą "kłótnie" - Odeszłam, bo musiałam.
 - Mówisz tak, bo byłaś słaba! Ale wiesz?! Słaba okazałaś się, gdy opuściłaś nas!
 - Hanabi. Jesteś samolubna. Nie wiesz, jak to było być słabą! Najsłabsza dziedziczka w klanie Hyuga! Ty? Ty byłaś idealna! Silna! Taką, jaką chciał każdy! - Zerknąłem na twarz przyjaciółki, gorące łzy spływały po jej policzkach.
Wyciągnąłem flet i zacząłem cicho grać, aby uspokoić niemiłą atmosferę. Udało się.
 - Arigatou, Akumu-kun. - uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością przyjaciółka.
 - Nie musisz dziękować.
Właśnie w tym momencie ktoś wyszedł z KOLEJNEGO pomieszczenia. Miał surowy wyraz twarzy, chłodne, białe oczy oraz potężną chakrę.
 - Co to za...? Hinata? - Podszedł do Hyugi, a ja uniosłem kuszę, by być gotowym do obrony towarzyszki.
 - Otousan... ja... gomennasai... ja... - Hinata nie wiedziała, co powiedzieć i nie musiała. Jej ojciec ją po prostu mocno przytulił, a ja opuściłem broń.
Przez moment zatęskniłem za swoją rodziną, ale szybko to odrzuciłem.
 - Otousan! - Hanabi wstała i podbiegła do ojca.
 - Cicho, Hanabi! Powinnaś się cieszyć, że twoja siostra wróciła!
 - A-ale... ona uciekła. Nie powiadomiła nikogo.... odeszła! Zostawiła nas!
Hinata popatrzyła z troską na siostrę, nachyliła się nad nią i szepnęła:
 - Chciałam być silna, aby was chronić.
 - Neechan... - Młodsza Hyuga nie wytrzymała i rzuciła się na szyje Hinaty z płaczem.
Piękny obrazek rodzinny. Poczułem, że jesteśmy tutaj z Akaią zbędni.
Już mięliśmy wyjść, gdy głos pana domu nas zatrzymał:
 - A wy to kto?
 - To moi przyjaciele, Akaia Yuuki oraz Akumu Yuuki. Dzisiaj zostali oficjalnie obywatelami Konoha-Gakure. - Hinata powiedziała to, co jakiś  czas temu Hokage.
Złożyliśmy przysięgę, ale niestety. Jesteśmy z siostrą na razie genninami, podobnie, jak Hinata i musimy to nadrobić, a za rok znowu
odejdziemy... aby stać się pełnoprawnymi Łowcami Grzechu.
 - Na ile zostajesz, Hinato?
 - Na rok... Później odchodze dokończyć trening.
 - Wrócisz?
Milczenie odpowiedziało małej Hyudze. Hinata nie zadecydowała, była rozbita, jak kubek po zetknięciu z podłogą. Łatwo jest go zniszczyć, ale gorzej naprawić. Miała za złe rodzinie takie traktowanie, ale mimo to chciała zostać z nimi. Przynajmniej jednym z wielu kawałków.
Pragnęła też powrócić do Lasu Aniołów, ze względu na trening, a także poprzysiągła sobie pokonanie Amei.
Rozdarta na dwie części. Westchnąłem w duchu i popatrzyłem na członków rodziny Hyuga. Na miejscu Hinaty wolałbym iść z powrotem do Lasu Aniołów.
 - Rozumiem. Brak decyzji.
 - Hai... Czy Akaia-chan i Akumu-kun mogą zostać przez ten czas w majątku Hyuga?
Popatrzył na mnie i milczącą siostrę, a po chwili kiwnął głową.
 - Zaraz cię opatrze, Hanabi-sama. - Akaia chciała pomóc Hyudze, ale ta popatrzyła na nią nieufnie i poszła do jakiegoś pokoju. Chyba uważa, że ukradniemy jej siostrę.
 - Musicie jej wybaczyć. - Pan Hyuga westchnął cicho. - Przy okazji.  Jestem Hiashi Hyuga, ojciec Hinaty i Hanabi, głowa klanu Hyuga. Miło mi powitać przyjaciół mej starszej córki.
 - Zaprowadze ich do wolnych pokoi, otousan. - Hinata zaczęła wchodzić po schodach, a my w ślad za nią, oczywiście się lekko skłoniliśmy panu Hyuga.
Hinata pokazała nam mieszkanie. Miała ogromny dom. Spędziliśmy pół dnia na zwiedzaniu posiadłości, a i tak sądze, że będe pytał gdzie jest toaleta.
Leżałem teraz u siebie w pokoju. Wybrałem ten blisko schodów, siostra na przeciw mojego, a Hinata zajęła swój stary pokój na strychu.
Zapytałem ją, czemu tam.
 - Bo tam jest najlepszy widok na księżyc. - Tak... granatowowłosa kocha to, patrzeć w księżyc.
Zamknąłem oczy na chwilę, ale jak to bywa po długim i wyczerpującym dniu usnąłem od razu.

Rozdział 4: Aktorzy...


Perspektywa Sasuke:
 - Haruno sprawia coraz więcej problemów, co? - Głos wdarł się do mojego umysłu.
 - Hai, jest coraz gorzej, Ameko-san. - Wstałem z siedzenia.
 - Wyśledzimy ją i zabijemy! - Zakrzyczała uradowana brunetka imieniem Ameko.
Pochodziła z innej wioski. Była tutaj przejazdem, ale zainteresowała się oddziałami ANBU. Ameko kochała zabijanie bardziej od swojej rodziny, a przecież była dziedziczką jednego z najgroźniejszych klanów tego świata. Irytowała mnie straszliwie, jej włosy jak zwykle rozpuszczone, czerwone oczy oraz ciemna karnacja, sądziła, że ją kiedykolwiek pokocham. Idiotka.
 - Daj spokój, Ameko. Sasuke ma dużo pracy. - Do gabinetu weszła Hokage.
Miała racje, mam dużo pracy i wcale nie związanych z zaginioną Hyugą czy irytującą różowowłosą.
No cóż... w końcu udało mi się wrócić do Konohy, teraz byłem kapitanem ANBU. Kobiety nadal za mną latały, ale ja nadal nie zainteresowałem się żadną... chyba będę musiał poddać się Haruno, w końcu muszę odbudować klan.
- O co chodzi, Hokage-sama? - Zapytałem, gdy Ameko wyszła.
- Niebawem przybędą Łowcy. Radze ci z nimi współpracować, bo niedługo będzie pokój między nami, a nimi. - Ah... tak. Jasne... Tsunade pragnie nawiązać wiele sojuszy nim Naruto stanie się Hokage.
 - Rozumiem. Coś jeszcze?
 - Nie pakuj się w kłopoty, Uchiha! - Zawsze to powtarza.
Zamieniliśmy jeszcze kilka słów i Hokage wyszła.  Ja zająłem się przeglądem misji. Po chwili jednak zacząłem się zastanawiać nad tym kto przybędzie do Konohy. Kim oni są...
Perspektywa Kiby:
Nudna misja. Jak zwykle... Odkąd nie ma Hinaty wszystko jest... inne. Przywykłem już do myśli, że Hinata jest jedną z białych kunoichi. Biała Kunoichi to, ta która zaginęła i zapewne jest martwa.
 - Co jest? Ten zapach... - Fiołki, lawenda... i... zioła lecznicze! To musi być ONA!
Wstałem gwałtownie wyczuwając obrzydliwy zapach krwi.
 - Co się dzieje? - Zapytał Neji, stając obok mnie.
 - Wyczuwam krew... - Odpowiedziałem... tak... ten ktoś był ranny.
Przyjęliśmy pozycje bojowe. Akamaru najeżył się, gdy z krzaków wyskoczył jakiś osobnik z mieczem. Nie był ranny, to on był atakującym! Miecz trzymał przy szyi małego chłopca. Chcieliśmy mu pomóc, ale ten osobnik miał potężną chakrę i szybko nas położył... mnie, Akamaru, Nejiego oraz Shino.
Teraz chciał zabić małego chłopca, który w czasie naszej walki był związany.
 - Zostaw go! - Popatrzyłem na kobietę, stała przede mną.
Miała długie, lekko falowane włosy koloru złota, jej sylwetka była szczupła i przypominała osę, ubiór opinał się ciasno wokół jej ciała, składał się z spodenek, czarnej, luźnej koszuli oraz typowych butów każdej kunoichi.
 - Bo co? - Oblizał wargi.
Strzała wbiła się w ramie wroga. Kolejny osobnik w czarnych spodniach, koszulce na krótki rękaw i z kuszą w dłoniach wyszedł z krzaków.
 - Bo cię zabijemy. - Wysyczał przez zaciśnięte zęby, mierząc do napastnika.
 - Nie rozśmieszajcie mnie dzieciaki! - Wykrzyczał i przybliżał ostrze do chłopca, który zaczął krzyczeć z przerażeniem. - Mam zakładnika! Jeden krok i zginie!
 - Radze ci go zostawić. - Blondwłosa wyciągnęła z kabury złote kunaie.
    Mężczyzna jedynie ją wyśmiał. Rzucił sztylet w dziewczynę, która stała spokojnie. Pojawiłem się przed nią, a sztylet wbił w mój brzuch. Pociemniało mi w oczach. Dopiero teraz zdołałem zobaczyć piękną twarz blondynki, limonkowe oczy patrzyły we mnie z przerażeniem. Grzywka była lekko postrzępiona, niesforne kosmyki opadały na boki jej twarzy.
 - Czemu to zrobiłeś?! - Krzyknęła, a ja się osunąłem na klęczki, podtrzymywała mnie.
 - Bo... była-śś... w nie... bezpieczeństwie... - Wykaszlałem trochę krwi.
 - Czy ja was zawsze będę musiała ratować? - Ten głos należał do dobrze znanej mi dziewczyny z klanu Hyuga.
 - Hinata?!? - To był Neji. Ledwo stał na nogach.
    Popatrzyłem na granatowowłosą dziewczynę, stojącą obok blondynki. Była w białej, luźnej, wiązanej na bokach spódnicy do kolan, która ukazywała jej skryte pod ciemnym materiałem rajtuz ud, a do tego miała obcisłą, kremową bluzkę na ramiączkach, która pokazywała jej brzuch. Czarne rękawiczki sięgające trochę powyżej łokci, opinały się na rękach, a na stopach były długie, czarne kozaki.
 - Ohayou, Nissan! - Pomachała Nejiemu, jakby gdyby nigdy nic.
 - Dosyć!!! POZABIJAM WAS! - Krzyczał agresor, atakując Hyugę, chciałem jej pomóc, ale sztylet był chyba z jakąś truciznę, bo nie mogłem się ruszać.
Hyuga wykonała pełny obrót, unikając sztyletów. Jej stopy, ukryte pod czarnymi kozakami zaczęły poruszać się w znanym tylko jej ruchom. Ona... tańczyła? Tak, to musi być to, bo właśnie zaatakowała mężczyznę. A ten chłopiec? Co z nim? Gdzie on jest?
 - Spokojnie! Nie płacz! - Wiem, że Hinata krzyczała, ale dla mnie to było już tak odległe.
Perspektywa Nejiego:
    Moja kuzynka dobrze walczyła. Biegła w kierunku mężczyzny, który teraz stał sam, dzieciak uciekł do chłopaka z kuszom. Napastnik wyciągnął przed siebie miecz, który by przebił moją kuzynkę na wylot, gdyby nie refleks. Odbiła się od ostrza miecza i wbiła coś w szyje wrogiego ninjy.
Wstała z martwego i odwróciła do nas. Pobiegła do mnie, a ja mogłem zobaczyć na jej twarzy krew... Trafiła napastnika w tętnice główną.
 - W porządku, Nissan? - Pokiwałem jedynie głową i dałem się wyleczyć.
Kiba został uratowany przez blondynkę.
 - Kim jesteście? - Zapytał Shino.
 - Sami się najpierw przedstawcie! - Oburzył się mężczyzna o złotych włosach. Chyba był w moim wieku.
 - Jestem Hinata Hyuga. - Nie musiała się przedstawiać. Każdy ją rozpoznał.
 - Ja to Akumu Yuuki. To moja młodsza siostra, Akaia Yuuki. - Przedstawił się irytujący.
 - Miło nam. Jestem Neji Hyuga, to Shino Aburame, Kiba Inuuzuka, a ten biały pies to Akamaru. - Przedstawiłem grupę.
Wspólnie dokończyliśmy misje i wróciliśmy do Konohy. W ten czas nie mogłem spokojnie porozmawiać z kuzynkom, ale obiecała mi, że znajdzie czas, gdy w końcu wrócimy do Konohy.
Zastanawiałem się, gdzie ona była przez ten cały czas, ale postanowiłem nie pytać jej od razu. Poczekam na rozmowe. Właśnie byliśmy przy bramie wioski.
Perspektywa Hinaty:
Stałam przed główną bramą wioski i czekałam na odbiór dokumentów. Neji i Shino poszli przodem
 - Witamy znów w Konoha, Hinato! - Uśmiechnął się strażnik oddając dokumenty.
 - Arigato! - Odebrałam papiery z uśmiechem.
 - Chodź, Hina-chan! - Zawołała mnie Akaia idąc na przodzie.
 - Hinatka! - Złapał mnie w pasie Akumu i przerzucił przez ramie, jak worek ziemniaków.
 - Do widzenia! - Pomachałam oszołomionym strażnikom i pozwoliłam, aby blondyn mnie nosił.
 - Idę złożyć raport Hokage, Hinata... ciesze się, że wróciłaś! - Kiba uśmiechnął się do mnie szeroko.
Akaia wyleczyła jego rany, chociaż trochę, a to się liczyło.
 - Ja też się cieszę! Zobaczymy się niedługo?
 - Hai! Dzisiaj wieczorem na polach treningowych! - I odbiegł.
Akumu szedł nosząc mnie nadal, Akaia była obok niego i rozmawiałyśmy, aż...
 - Daj jeszcze, staruszku! - Poznałam głos Naruto, czyli jesteśmy przy Ichiraku Ramen.
 - Naruto! Nie jedz tak szybko, bo pękniesz! - Sakura dawała reprymendę Uzumakiemu.
 - Zatrzymajmy się tutaj! - Akumu wszedł do środka.
Ichiraku się trochę zmieniło. Było teraz bardziej restauracyjką niż barkiem z ramen, nie powiem podoba mi się to!
 - No weź ją już postaw! - Zaczęła Akaia, zamawiając porcje ramen.
Jej głos zwrócił uwagę wszystkich ludzi... a może to po prostu to, że Aku-kun mnie nosi? Taaa... stawiam, że to te dwa...
 - No ale weź, neechan! Ona jest moja!
 - Nie jest zabawką!
 - Założymy się? - Fuj... jesteś obleśny!
 - Aku-kun! Rozumiem ile sobie trudu zadałeś nosząc mnie, ale wystarczyło jedynie zabrać mnie na kolacje, na spacer i wyznać swe uczucia, a teraz ta cała heca z noszeniem mnie. - Zakpiłam, a on mnie postawił i dalej graliśmy.
 - Więc doceniasz moje starania i zostaniesz mą żoną? - Ukląkł na jedno kolano.
Nie patrzyłam na ludzi wokół tylko z uśmiechem pokręciłam głową.
 - Niestety nie moge! Jestem już zaręczona z Mistem! - Mist był to mój
 tygrys o srebrnej sierści, kochałam go, ale bardziej, jak dziecko, nie jestem przecież zoofilką!
 - Co?! Obiecywałaś mi! Jak mogłaś? - Dołączyła się Aka-chan.
 - Wybacz, serce nie sługa! Mist jest jedyny.
 - Ale on nie da ci tego co ja!
 - A skąd wiesz? - Uśmiechnęłam się.
 - Pajace. - Skwitowała Akaia.
 - Oj, no weź, bo płakać będem! - Udawałam łzy.
 - To płacz! Daj mi więcej przedstawienia! - Zaczęliśmy się głośno
 śmiać na to, co powiedziała Akaia.
 - A wy co? Gdzie oklaski dla aktorów? - Zaczął Akumu uśmiechając się.
Ludzie zaczęli klaskać i gwizdać, a cała nasza trójka się skłoniła, oczywiście nie obyło się też bez śmiechu. Podeszłam do wolnego stolika przy Haruno i Uzumakim.
 - Ohayou! Kim jesteście? - Zapytał Naruto zwracając się do nas.
 - Jestem Akaia Yuuki, to mój brat Akumu Yuuki. A ta ciemnowłosa...
 - Daj spokój, mam usta, umiem gadać. Jestem Hinata Hyuga. Miło mi znów was spotkać.
 - Hinata?! - Sakura przytuliła mnie mocno, a ja odpowiedziałam jej w ten
 sam sposób.
 - Auć... du-dusisz! - Zaczęłam, bo brakowało mi tlenu.
 - Jak ja cię dawno nie widziałam! Gdzieś była?!
 - W... - Cholera! nie umiem kłamać.
 - W wiosce Herbaty. - Odpowiedziała za mnie Akaia.
To nie było kłamstwo, bo tam się zatrzymaliśmy na trochę, aby odprowadzić tego małego chłopca do domu.
 - Przez te wszystkie lata? Co tam robiłaś?
 - Trenowałam.
 - A kim jest Mist?
 - Hehe... to mój tygrys.
 - A-ale mówiłaś...
 - To wygłupy. To jedno z naszych typowych zajęć prócz treningów. - Uśmiechnęłam się.
 - Powinnaś iść do Hokage i swojej rodziny oni...
 - Cicho! Jestem głodna! - Wziełam porcje ramen Akumu, a on zaczął się ze mną sprzeczać.
 - Zawsze jesteś głodna. Oddawaj to! - Próbował sięgnąć po miseczkę.
 - Nie zawsze! Nie oddam! Ty mi ciastka zaprabeś, Ciastdzieju!
 - "Ciastdziej"!?! A co to niby ma znaczyć?!
 - Złodziej ciastek, idioto! - Syknęłam.
 - Sama jesteś idiotką!
 - Weźcie ślub, a nie se słodzicie. - Zaśmiała się Akaia, pałaszując swoje ramen.
 - Ja i Hinata? Chyba w snach!
 - Więc przyznajesz, że ci się śnie? A co tam robie? - Oparłam łokcie
 o stół i patrzyłam na niego słodko.
 - J-ja.. w-wcale nie! - Zarumienił się, a ja zaśmiałam w duchu.
Wstałam podeszłam do niego i przyłożyłam do jego czoła swoją dłoń.
 -Weź, bo on zaraz spłonie! - Dodała swoje trzy grosze Akaia.
 - To ja go tak rozpalam? - Zaśmiałam się kpiąco.
 - Być może, być może. - Owinął ręcę wokół mojego pasa, wstał i przybliżył się dość niebezpiecznie.
Owinęłam ręce wokół jego ramion i przytuliłam się.
 - Okej! Ja pojadłam i spływam. Tylko nie strać dziewictwa, Hina!
 - A skąd pomysł, że jestem dziewicą? - Wyswobodziłam się z objęć
 Akumu, stałam przy drzwiach wyjściowych.
 - Ej! A co z zapłatą za ramen?! - wrzasnął za mną blondyn o limonkowych oczach.
 - Nie moje ramen! - Akaia zaśmiała się i wybiegła z ichiraku, a ja za nią.
 - Zabije was!!! - Usłyszałyśmy tylko biegnąc między ludźmi.
Perspektywa Akaii
Stałyśmy przed Hokage wioski Konohy i słuchałyśmy spokojnie.
 - Więc... Hinato, zostajesz w Konoha, czy odchodzisz? - Hokage wisoki zwróciła się do mojej przyjaciółki.
 - Hai. Mam przerwę w treningach, ale za rok znów odchodze. - To prawda. Wybłagała u rady wyjazd do rodzinnej wioski.
 - To dobrze. A co z twymi przyjaciółmi?
 - Zostają ze mną. Jedynie wyślemy tylko potwierdzenie pokoju między wioską, a Lasem Aniołów. Jednakże, wejście tam jest surowo wzbronione. - Hinata mówiła prawdę.
 - Dlaczego? - Złote oczy Hokage patrzyły na nas.
 - Bo to zbyt niebezpieczne. Nikt nie ma prawa tam wchodzić. Nikt prócz nas. - Mój brat był poważny, co nie zdarzało mu się często.
 - Rozumiem... słyszałam pogłoski...
 - To łatwy powód... Las aniołów został stworzony przez istoty boskie, które na wskutek wojen... odeszły. Jednak, aby chronić swojego starego domu... dały tam inne powietrze. Takie, gdzie zwykły mieszczanin nie wytrzyma i umrze. Ninja czy kunoichi wytrzymają kilka godzin. Jedynie wybrani, ci, którzy są albo dziedzicami lub mają podarunek od sanninów mogą przeżyć. - Zerknęłam na mego brata, mówił szczerą prawde.

Rozdział 3: Historia klanu Tenshi i trening


Perspektywa Akaii
Wiele razy wertowałam księgi, słuchałam pani Hikari, która była moją sensei i wzorem do naśladowania.
 - Rodzina Tenshi, jak głosi legenda mają swą moc od upadłych aniołów. To oni byli początkiem strażników lasu. Gołymi rękoma wznieśli te mury, a dom w którym mieszkasz to jedynie przedsionek majątku klanu Tenshi. Czujesz ich? To jest właśnie więź klanów. Ta, która łączy każdego członka rodziny! Wracając... Ludzie zaczęli obawiać się klanu Tenshi i pragnęli ich zabić. Pierwszy Hokage wszystkich zjednoczonych Królestw, Areo Ayuuki stanął naprzeciw Hayako Tenshi, która była najsilniejsza spośród rodziny, tak, jak wszystkie kobiety w rodzinie odznaczała się początkowom słabością. Jednak podczas walki zapałali do siebie niegdyś wygasłym uczuciem. Za zdradę Areo został skazany na ścięcie, po jego śmierci... Emocje Hayako przeistoczyły się w wściekłość. Używając całej swej mocy rozdzieliła niegdyś królestwo na wyspy, które teraz są wioskami. Pozostałościom było także utworzenie lasu Aniołów, tam trenują do dziś, klan Tenshi. My także, Hinata-san.
 - A co się stało z Hayako po śmierci Areo?
 - Hayako po tym wybuchu wściekłości... zamknęła się w sobie. Urodziła syna, który utrzymywał rodzinę i utworzył klan, nazwała go po ojcu... Areo, syn Hayako walczył przy użyciu chakry ostrzy.
 - Chakra Ostrzy? Co to?
 - To już zapomniana umiejętność i mało kto ją posiada. Polega na tym, że jej posiadacze mogą wyciągnąć ze swej skóry ostrza, które wcześniej były tatuażami. Niestety wiem jedynie tyle na ten temat.
 - To smutne... ludzie bali się klanu Tenshi... i Hayako pokazała, że warto się ich bać... zmuszono ją do tego... biedna... Gdzie teraz spoczywa?
 - Obok swego ukochanego. Złapano ją i pojmano, wielu członków rodziny próbowało ją wykupić, ale było za późno, jej ciało spłonęło przy Areo Ayuukim.
 - Czy ich także złapano?
 - Iie. Zdołali uciec, aby później zabrać te dwa ciała i złożyć do wspólnej krypty.
 - Przynajmniej teraz są razem. - Kiwnęłam głową przytakując jej słowom. - A kto utworzył Łowców?
 - To był także syn Hayako. Po tym, co wydarzyło się jego matce zapragnął to zmienić i działał jako skrytobójca... zabijał największych zdrajców, oszustów oraz morderców.
 - Jednak sam się stał mordercom...
 - Dokładnie, jednakże musiał. Działał w ogłupieniu i za zemstę. Nie był nim zawsze... posłuchaj... Jego żona, której nikt nie zna imienia utrzymywała klan i rodziła mu dzieci... w trakcie gdy on był na misjach.... któregoś dnia... Płatny najemnik o imieniu Keal przybył do ogrodu klanu Tenshi i zgwałcił żonę Areoa. Dziewięć miesięcy później urodziła dziecko Keala, który miał zostać zabity przez jednego z synów Areo. Dziecko z gwałtu miało zostać zmiażdżone i wrzucone do rzeki, lecz siostra Areo, której imie było po matce wzięła dziecko i poszła na wygnanie, Areo nie pragnął tego, ale członkowie klanu owszem. Miał wybór między martwym dzieckiem, a wygnaniem swej siostry.
 - Areo nie chciał mieć krwi dziecka na rękach, a Hayako chciała ocalić go?
 - Owszem. Jeśli by się nie podjął umarłby w katuszach. Hayako wychowywała syna na prawego i porządnego człowieka. Któregoś dnia mogli wrócić do lasu Aniołów i tam dalej się kształcić... Kael, bo tak nazwała go żona Areo, był najzdolniejszym wojownikiem ninja, jakiego wypluł ten świat... Kael pojął za żonę dziedziczkę klanu Tenshi i dalej ciągnęli żywot w swym towarzystwie. Pokolenia się tworzyły. Przybywali też inni, dający im zlecenia czy ukochane osoby niektórych członków rodziny Tenshi.
 - Czemu mój ojciec nie mógł zostać z Hikari? - Skamieniałam.
Ona jest córką Hikari?! Mogłam się domyślić... mają takie same rysy twarzy i są podobne z charakteru. Czemu sensei nigdy mi nie powiedziała, że Hinata jest jej córką? Może chciała, abym poznała ją osobiście? Nie wiem... będzie szansa na poznanie prawdy wraz z powrotem mistrzyni!
 - Hikari została obiecana komuś innemu. Hiashiego Hyugę poznała przypadkiem i pokochała. Ich miłość była szybka, później potajemny ślub, a na końcu na świat przybyła dziedziczka klanu Hyuga i Tenshi. Hiashi przyniósł umierającom dziedziczkę, byłaś bardzo słaba. Umierałaś... twoje serce biło coraz słabiej. Hiashi pozwolił, abyś egzystowała wśród Tenshi... ale... oddał w ten sposób część siebie. Później... jak miałaś roczek... musiałaś żyć znów przy ojcu. Hikari musiała zostać przy boku swego małżonka... takie było prawo. Ojciec Hikari, czyli twój dziadek, pozwolił na to, aby jego córka była z Hiashim do pierwszego roku twojego życia. Później on musiał odejść z tobą. Hiashi przybył do Konohy z dzieckiem na rękach, nie mówił nikomu skąd jesteś, ale najważniejsze było, że masz dar Byakugan. Hikari spotakała się z Hiashim w walce z lisim demonem, prócz niego był także Orochimaru. On prawie ją zabił... a głowa klanu Hyuga zabrał ją znów do lasu Aniołów. Niestety... kto raz zakosztował życia wśród nich i odszedł bez ukochanej... umierał... Ocalili Hikari, ale Hiashi musiał odejść. Różni ludzie pragnęli wejść do lasu przez plotki, które powstały na ten temat... złote drzewa, owoce życia... po prostu kłamstwa... Jednak lord Hiashi nie pozwolił na to. Postanowił więc puścić plotkę,  która mówiła o mordercach ukrywających się pośród liści drzew... wiedźmach itd... nikt nie spodziewał się tego, że ludzie tak łatwo mogą zaufać słowom lorda. hehe... idioci... marionetki w rękach władzy. Trudno. Przynajmniej jesteśmy bezpieczni. Do dziś ludzie wierzą w te plotki, które teraz są dla nich legendą!
    Zaczęłyśmy się śmiać. Mój brat stał w drzwiach i wsłuchiwał sie w moje słowa, sam także się śmiał.
Na następny dzień wprowadziliśmy się do Hinaty, bo nasz został zniszczony przez Amei i jej bandę. Hinata była bardzo miłą i serdeczną gospodyniom, a my odpłacaliśmy się wspólnymi treningami.
 - Okej! Zaczynamy! - Zabrałam głos.
Mój brat zajął się własnym treningiem, a ja pomagałam Hyudze.
 - Aku-kun! Zagraj na flecie! - Rzuciłam mu instrument.
 - Hai! - odłożył kuszę i pozwolił oddać się swej pasji.
 - Pokaże ci, co i jak. - Zaczęłam wolno poruszać się do nut, które niósł wiatr.
 - Mam tańczyć?
 - Hai! - Hyuga zamknęła oczy i zaczęła się poruszać. Była bardzo dobra w tańcu, co ja plotę?! Najlepsza jaką widziałam!
 - Świetnie! Spróbuj uniknąć tego! - Rzuciłam w jej kierunku sonbon, a ona zwinnie uskoczyła, a raczej zrobiła w powietrzu mały obrót.
 - Oke! Dobrze! Jeszcze raz! Teraz dwa! - Ponownie rzuciłam broń, ale teraz shuiken, a ona w tym czasie wykonując skomplikowany ruch ciałem, wygięła się w tył i w konsekwencji unikając ataku. Była wygimnastykowana i to jej bardzo pomogło.
 - Teraz zaatakuj! - Rozkazałam.
Hinata otworzyła oczy i ruszyła na mnie. Zobaczyłam na jej dłoni jakby tatuaż w kształcie sztyletu, wyciągnęła go z ręki i utaplanym własną krwią ostrzem cięła w przód. A ja dziękowałam w duchu za moją szybkość, bo gdybym była wolniejsza nóż przeciąłby mi tętnice główną.
 - Wybacz! - Ustała w ataku.
 - Łał! Aku-nissan! Widziałeś?! - Krzyknęłam do brata z mieszaniną szoku i radości.
 - Hai! Jesteś niesamowita Hina-chan! - Objął Hyugą w pasie i podrzucił kilka razy w górę.
 - A-ale...
 - Żadnych "ale"! - Głos Hikari-sensei opanował polankę, na której odbywał się trening.
 - Oka-oka-chan? - Wypłakała Hyuga i rzuciła się na szyje matki.
Miałam łzy w oczach.... cholera... nienawidzę płakać... ale to takie wspaniałe... przypomniała mi się moja matka.
 - Cii... - Uspokajał mnie Akumu.
 - Przypomniała mi się mama...
 - Wiem... ale zapomnij... przegrała nas w karty. - To prawda. Mama grając z jakimś kolesiem założyła się o nas i przegrała.
Mijały lata, a Hinata była coraz lepsza. W końcu sama stała się mistrzyniom w Tańcu z Ostrzami. Miałyśmy już po siedemnaście lat i tworzyliśmy najlepszą drużynę na świecie!
   Dziś mięliśmy pierwszą misje w Konoha-Gakure. Martwiłam się o Hinatę, w końcu... wraca do domu.

Rozdział 2: Ćwiczenia

Perspektywa Akaii
   Dzień rozkwitał, wiatr wiał umiarkowanie z zachodu, porywając liście do tańca.
 - Witamy w Lesie Aniołów. Z radością pragne powitać nową uczennicę, Hinatę. - Nauczyciel przywołał niską, krótkowłosą dziewczynę skinieniem dłoni.
Przyjrzałam jej się z lekkim uśmiechem. Była całkiem ładna, krótkie ciemne jak nocne niebo włosy, koloru księżycowej tarczy oczy, blada cera.
 - Kawii. - Usłyszałam głos mojego kompana, brata bliźniaka.
Akumu, bo tak zwał się ten wrzód na czterech literach miał krótkie, złote włosy, zielone jak szmaragdy oczy oraz jasną karnacje. Jedynie czym się różniliśmy, prócz płci to blizna na ramieniu ja ją miałam, a on nie.
 - Ohayou! - Uśmiechnęła się do nas nieśmiało bladolica.
 - Witaj! Jestem Akaia Yuuki, a to mój brat Akumu Yuuki. Miło nam cię poznać! - Odpowiedziałam uśmiechem.
 - No więc... po raz drugi witaj w Lesie Aniołów! - Ten to zawsze wiedział, co powiedzieć kurna...
 - Skąd jesteś?
 - Z Konoha-gakure. A wy? Mieszkaliście tutaj wcześniej?
 - Hai! Wprowadziliśmy się po wielkiej rzezi jakieś trzy lata temu! Możemy cię oprowadzić! - Koniecznie kurna...
 - Ch-chętnie!
Hinata wydaje mi się typem nieśmiałej i kruchej dziewczyny, to nawet słodkie! Westchnęłam ciężko... trening się rozpoczyna.
   Sensei Levene pokazywał nam początkowe figury. No cóż... tryb ćwiczeń tej szkoły opiera się na odnalezieniu się w walce... odkryciu własnego stylu... kształcenie go. Ale także uczeniu się typowych sztuk walk, aby sprawnie i szybko wyeliminować wroga.
   Moim stylem jest atakowanie frontalne. Do tego wykorzystuje otoczenie. Mój brat walczy na odległość, do tego używa swojej zmyślnej kuszy, w której są ukryte dwa ostrza.
Właśnie walczyłam z wyimaginowanym wrogiem, gdy usłyszałam cichy jęk bólu. Popatrzyłam w tamtym kierunku. Hinata obrywała już szóstym kunai'em w jedno miejsce bez przerwy. Chyba naraziła się Amei wnioskuje po kunai'ach.
 - A masz! - Amei rzuciła w jej krtań ostrze.
Hinata wykonała szybki unik stosując obrót. Ależ to... technika tańca! Byłaby idealna do tego! Ma dobrze wytrenowany styl... ale potrzeba jej trochę więcej praktyki.
 - Czym ona sobie zasłużyła na to?! - Warknął Akumu, o nie... zaczyna się! Okej... wtrące się nim on to zrobi!
   Amei była najbardziej irytującą osobą jaka chodziła po tym świecie, jednakże była jedną z elity, co czyniło ją prawie nie do pokonania. Sądze, że znienawidziła Hyugę za to, że jest jedną z nieużytecznych. "Nieużyteczni" to ci z klanu Tenshi, ci którzy zostali spłodzenii z nieprawego łoża.
Skoczyłam przed Hyugę, kunai wbił mi się w ramie, ale nie dałam jej satysfakcji z mojego krzyku. Wyrwałam broń z ramienia i rzuciłam nią w rówieśniczkę. Ledwo uniknęła, wykorzystałam to na swą korzyść i kopnęłam z półobrotu w brzuch, a gdy była w powietrzu złapałam jej gardło i wbiłam w ziemie.
Po wszystkim, otrzepałam się z kurzu i podbiegłam do rannej ciemnowłosej.
 - Domo Arigatou. - Wyszeptała słabo, straciła dużo krwi.
Akumu wziął ją na ręcę i zaczęliśmy iść do jej domu.
 - Chwila! Co się tutaj stało? - No nie wiem, pan ślepy?! - Hinato! Nic ci nie jest?!
Popatrzyłam na mistrza Leven'a, na jego porcelanowej twarzy dostrzegłam błysk zmartwienia. Jedne o czym mogłam myśleć w tej chwili to... CZY ON JEST ŚLEPY?!
   Akumu objaśnił mistrzowi całą sytuacje i poprosił o zwolnienie z reszty zajęć praktycznych, Levene zgodził się od razu. Interesujące... ciekawe jaki mają związek ze sobą?
Pogrążona w rozmyślaniach nie zauważyłam kiedy doszliśmy do domu Hyugi. Otworzyłam dla mojego brata drzwi i weszłam do środka zaraz po nim. Pobiegłam do łazienki, bo nikt z naszego towarzystwa nie umiał jutsu leczenia... phi!... nawet go nie znał!
   Sięgnęłam po plastikowe opakowanie i wróciłam, mój brat przemywał rany Hyugi wodą, bo zapewne w kunaiach była trucizna. Amei zawsze grywa nie czysto, dla wygranej odda wszystko.
 - Przesuń się, młody. - Mruknęłam i sięgnęłam po brązowy, mały słoiczek z maścią leczniczą.
Akumu odsunął się, abym mogła pracować w spokoju.
 - Arigatou... - szepnęła słabo.
 - Nie ma za co. - Odszeptałam, spokojnie nakładając maść na jej rany. - Weź wyjdź, Aku-nissan.
Wyszedł z niezadowalającym pomrukiem. Pomogłam Hyudze ściągnąć bluzę, aby nie zabolało jej nic. Krew przesiąknęła i zaschła na ubraniach.
 - Ale cię poturbowała. - Usłyszałam cichy szloch - Ej, co się dzieje?
 - J-ja... przepraszam...
 - Za co?
 - Za to, że sprawiam ci tyle kłopotów... - jej głos się łamał coraz bardziej.
 - Hyuga Hinata! Nigdy więcej nie waż się mnie przepraszać za coś, czemu nie jesteś winna! - Zaczęłam spokojnie. - Amei taka jest. Kocha patrzeć na ból swoich przeciwników i uwielbia wygrywać. Trzymaj się blisko mnie i mojego, upierdliwego brata, a będziesz bezpieczna!
 - J-jak drużyna?
 - Dokładnie! Będziemy drużyną. - Czułam się swobodnie w towarzystwie Hinaty.
Czułam z nią więź, jak z bratem. Skończyłam opatrywać jej rany.
 - Wiesz... pomogę ci w treningach. - Uśmiechnęłam się po raz pierwszy szczerze. - Pomogę ci odnaleźć własny styl walki i go dopracować!
 - Ale... ja mam swoją technikę... to styl walki Hyuga. - Skrzywiłam się.
 - Można to połączyć! Co wiesz, o rodzinie Tenshi?
 - Nie wiele... - No nie wierze! To jej rodzina, a ona wie mało? Phy... zaraz jej wszystko opowiem! Znam historię klanu Tenshi lepiej od własnej!
   Wiele razy wertowałam księgi, słuchałam pani Hikari, która była moją sensei i wzorem do naśladowania.



Znowu spóźniona, izwinitie. Mam niespodziankę!
Tak wygląda Akumu:

Akumu Yuuki, na początku historii jest w wieku Hinaty i wygląda młodziej niż na obrazku.










A tak Akai'a:
 Tak samo jego siostra, w końcu to bliźniaki.

Rozdział 1: Las Aniołów


Perspektywa Hinaty:
    Ucieczka nigdy nie była moją mocną stroną. Byłam fatalna w maskowaniu chakry, a za sobą miałam starszą siostrę mojego przyjaciela Kiby i jej oddział poszukiwawczy.
 - Hinata! Stój!! - Krzyczała za mną, nie odpowiedziałam jej.
Musiałam uciekać, musiałam zająć się treningiem w odosobnieniu, u boku mojego wuja, Levena.
Levene był bratem bliźniakiem mojej matki, Hikari. Hikari wywodziła się z klanu zabójców zwących siebie "Łowcami Grzechu".
Znacie może Trzy najgorsze grzechy? Oto i one:
1. Morderstwo.
2. Święto-kradctwo.
3. Zdrada.
Łowcy Grzechu polują na ludzi, którzy dopuszczą się któregokolwiek z powyższych i dają mu sprawiedliwość. Zamykają w fikcyjnym świecie, gdzie godzina trwa rok bólu. Fizycznego, psychicznego... Wszystkie rodzaje zła, jakich się dopuścili puszczają w sposób nienormalnie szybki, a sprawiający ogromną ilość cierpienia.
    Pewnie się teraz pytacie: "Skąd ona to wie?". Odpowiedź jest prosta, pamiętniki mojej matki, można uznać to za szaleństwo, ale moja kochana mama wiedziała, że jedynie ja mogę rozwikłać jej zagadki.
    No cóż... Każde słowo mogło być inne. Rozszyfrowanie tego zajęło mi dwa lata, ale wiedziałam, co chce mi przekazać.  Musiałam się udać do lasu. Wbiec tam, jak najprędzej, jeśli to, co matka napisała jest prawdą, tam nic mi nie będzie grozić, nikt nie może wejść do lasu Aniołów, gdzie jedynie wybrani mogą wkroczyć.
"Świąteczne dni zostały zapomniane, a anioły przestały ochraniać ludzkość" - Przypomniałam sobie słowa matki spisane na papierze. "Anioły" odnosiły się do Łowców, a reszty można było się domyślić.
Coś się stało i Łowcy przestali strzec reguł.
Siostra mego przyjaciela zatrzymała się i usłyszałam, jak daje znak Tsunade-sama.
 - Przykro mi, Hokage-sama, ale Hinata-san wbiegła do lasu Aniołów. Nie mamy tam wstępu! - Zakomunikowała przełożonej, ale dalej już nic nie słyszałam, bo wbiegłam w głębiny lasu.
    Czułam, jak krzaki drapią moje nogi i ramiona. Półmrok ogarniał las, co dawało mi trochę strachu. Nigdy nie lubiłam ciemności, a tym bardziej będąc w niej sama. Zaczęłam wątpić, czy słusznie robię.
 - Hikari?! Wymłodniałaś! - Uśmiechnął się jakiś mężczyzna.
 - Nie jestem Hikari, jestem jej córką. Nazywam się Hinata. - Lekko się skłoniłam przed nim.
Stałam teraz przed bramą z cegły, w miejscu, gdzie stała szkoła, w której szkolono Łowców.
 - Nareszcie przybyłaś! Jestem Levene, twój wuj. - Szybko wprowadził mnie do środka, ciężka brama zamknęła się za naszymi plecami.
    Teraz mogłam zobaczyć szkołę, przynajmniej tak sądziłam... ale... to była mała wioska! Zamek na wzgórzu, domy... ale nigdzie nie widziałam szkoły...
 - Wszystkiego się dowiesz w swoim czasie. - Szepnął tajemniczo wuj.
Przyjrzałam mu się. Levene miał krótkie czarne włosy, pozostawione w charakterystycznym nieładzie. Był umięśniony, ale nie do przesady, ukazywała to czarna koszula. Rysy twarzy były mocne, surowe, jak u jakiegoś króla. Oczy były fiołkowe, a bladość cery dawała niezły kontrast.
 - Czy moja mama...? - Głos uwiązł mi w gardle.
 - Żyje, ale jest zatracona.
 - Co znaczy "Zatracona"?
 - Sama ci o wszystkim opowie, jak ją spotkasz. - Zaprowadził mnie na kraniec wioski.
Tam był mały, kremowy dom. Weszłam wraz z nim do środka.
 - To twój nowy dom. Rozejrzyj się po nim, a ja przyjdę niebawem. - I odszedł.
Weszłam na piętro po długich, kryształowych schodach. Dom był bardzo elegancki i w dobrym smaku. Wyglądał, jak z mojego snu.
Byłam zmęczona i poszłam spać. Z samego rana czekał mnie trening.

Prolog: Anioły...

Perspektywa Hiashiego:
"Hikari Tenshi, kunoichi z Lasu Aniołów zakochała się w Hiashim Hyudze bez pamięci i z wzajemnością. Jednak ich romans nie mógł trwać, gdyż ona służyła Łowcom, a on był jej celem.
Łowcy Grzechu, od wieków działali w ukryciu, jak cichy morderca śledzili swoje cele, obserwowali i ukazywali ból tym, którzy na niego zasługiwali.
Hikari dała początek życia swej córce i następczyni Hinacie. Hinata wydawała się wątła i nijaka, lecz to cechuje łowców, niepozorność i początkowa niewinność. Hiashi nie wiedział, jak pomóc córce.
Musiał dawać pozory okrutnego ojca, bo znał jej przeznaczenie."
 - Czytałem cicho pamiętnik mej ukochanej.
Łza spłynęła po moim policzku. Wciąż i wciąż widziałem w głowie nasze wspomnienia, które razem, ja i Hikari tworzyliśmy.
Któregoś dnia Hikari zniknęła w walce z Orochimaru. Znalazłem ją konającą po walce z nim w pobliżu lasu Aniołów.
 - Hiashi.... chroń naszą córeczkę... daj... daj jej moje... pamiętniki... moje rzeczy... niech będzie... niech zostanie... Łowczynią... wiem... że to jej przeznaczenie... Widziałam ją... - Uśmiechnęła się słabo, miała krew na zębach.
 - Muszę ci pomóc!
 - Iie... musisz chronić naszą córkę... - Uśmiechnęła się, nie usłuchałem jej jednak.
Wziąłem ją na ręce i skierowałem się w kierunku głębi lasu. Słyszałem jej protesty, ale zignorowałem je.
 - Siostro! Cóżesz się stało?! - Jej brat, Levene pojawił się obok mnie.
Czułem ogromny ból w klatce piersiowej.
 - Ura-uratuj ją... - Wyszeptałem i dałem ją delikatnie medyczce, sam opadłem na kolana kaszląc krwią.
Matka Hikari, Kokoro podbiegła do mnie i zaczęła leczyć.
 - Walczyła z Orochimaru... nie mogłem nic zrobić... - Pomiędzy słowami kaszlałem posoką.
 - Jest nadzieja... gdyby tutaj została przeżyłaby. - Zimny ton głosu jej ojca uderzyły we mnie, jak pięść. - Ty odejdź.
Nie miałem wyjścia... wyniesiono mnie, a ja na nowo mogłem zaczerpnąć świeżego powietrza.
Westchnąłem ciężko. Zrobiłem, co kazała mi uczynić, ale cóż z tego, skoro moja jedyna córka ma mnie za potwora?
Liczę, że będzie dobrą łowczyniom...
 - Hiashi-sama! Pańska córka, ona... - Uciszyłem go skinieniem dłoni.
 - Niech idzie.


Początek

Ja siebie też nienawidze, ale no cóż... wena odzyskana.
Tutaj zamieszcze wszystkie posty, które dotyczyły "Lasu Aniołów".