Perspektywa Sasuke:
- Haruno sprawia coraz więcej problemów, co? - Głos wdarł się do mojego umysłu.
- Hai, jest coraz gorzej, Ameko-san. - Wstałem z siedzenia.
- Wyśledzimy ją i zabijemy! - Zakrzyczała uradowana brunetka imieniem Ameko.
Pochodziła z innej wioski. Była tutaj przejazdem, ale zainteresowała się oddziałami ANBU. Ameko kochała zabijanie bardziej od swojej rodziny, a przecież była dziedziczką jednego z najgroźniejszych klanów tego świata. Irytowała mnie straszliwie, jej włosy jak zwykle rozpuszczone, czerwone oczy oraz ciemna karnacja, sądziła, że ją kiedykolwiek pokocham. Idiotka.
- Daj spokój, Ameko. Sasuke ma dużo pracy. - Do gabinetu weszła Hokage.
Miała racje, mam dużo pracy i wcale nie związanych z zaginioną Hyugą czy irytującą różowowłosą.
No cóż... w końcu udało mi się wrócić do Konohy, teraz byłem kapitanem ANBU. Kobiety nadal za mną latały, ale ja nadal nie zainteresowałem się żadną... chyba będę musiał poddać się Haruno, w końcu muszę odbudować klan.
- O co chodzi, Hokage-sama? - Zapytałem, gdy Ameko wyszła.
- Niebawem przybędą Łowcy. Radze ci z nimi współpracować, bo niedługo będzie pokój między nami, a nimi. - Ah... tak. Jasne... Tsunade pragnie nawiązać wiele sojuszy nim Naruto stanie się Hokage.
- Rozumiem. Coś jeszcze?
- Nie pakuj się w kłopoty, Uchiha! - Zawsze to powtarza.
Zamieniliśmy jeszcze kilka słów i Hokage wyszła. Ja zająłem się przeglądem misji. Po chwili jednak zacząłem się zastanawiać nad tym kto przybędzie do Konohy. Kim oni są...
Perspektywa Kiby:
Nudna misja. Jak zwykle... Odkąd nie ma Hinaty wszystko jest... inne. Przywykłem już do myśli, że Hinata jest jedną z białych kunoichi. Biała Kunoichi to, ta która zaginęła i zapewne jest martwa.
- Co jest? Ten zapach... - Fiołki, lawenda... i... zioła lecznicze! To musi być ONA!
Wstałem gwałtownie wyczuwając obrzydliwy zapach krwi.
- Co się dzieje? - Zapytał Neji, stając obok mnie.
- Wyczuwam krew... - Odpowiedziałem... tak... ten ktoś był ranny.
Przyjęliśmy pozycje bojowe. Akamaru najeżył się, gdy z krzaków wyskoczył jakiś osobnik z mieczem. Nie był ranny, to on był atakującym! Miecz trzymał przy szyi małego chłopca. Chcieliśmy mu pomóc, ale ten osobnik miał potężną chakrę i szybko nas położył... mnie, Akamaru, Nejiego oraz Shino.
Teraz chciał zabić małego chłopca, który w czasie naszej walki był związany.
- Zostaw go! - Popatrzyłem na kobietę, stała przede mną.
Miała długie, lekko falowane włosy koloru złota, jej sylwetka była szczupła i przypominała osę, ubiór opinał się ciasno wokół jej ciała, składał się z spodenek, czarnej, luźnej koszuli oraz typowych butów każdej kunoichi.
- Bo co? - Oblizał wargi.
Strzała wbiła się w ramie wroga. Kolejny osobnik w czarnych spodniach, koszulce na krótki rękaw i z kuszą w dłoniach wyszedł z krzaków.
- Bo cię zabijemy. - Wysyczał przez zaciśnięte zęby, mierząc do napastnika.
- Nie rozśmieszajcie mnie dzieciaki! - Wykrzyczał i przybliżał ostrze do chłopca, który zaczął krzyczeć z przerażeniem. - Mam zakładnika! Jeden krok i zginie!
- Radze ci go zostawić. - Blondwłosa wyciągnęła z kabury złote kunaie.
Mężczyzna jedynie ją wyśmiał. Rzucił sztylet w dziewczynę, która stała spokojnie. Pojawiłem się przed nią, a sztylet wbił w mój brzuch. Pociemniało mi w oczach. Dopiero teraz zdołałem zobaczyć piękną twarz blondynki, limonkowe oczy patrzyły we mnie z przerażeniem. Grzywka była lekko postrzępiona, niesforne kosmyki opadały na boki jej twarzy.
- Czemu to zrobiłeś?! - Krzyknęła, a ja się osunąłem na klęczki, podtrzymywała mnie.
- Bo... była-śś... w nie... bezpieczeństwie... - Wykaszlałem trochę krwi.
- Czy ja was zawsze będę musiała ratować? - Ten głos należał do dobrze znanej mi dziewczyny z klanu Hyuga.
- Hinata?!? - To był Neji. Ledwo stał na nogach.
Popatrzyłem na granatowowłosą dziewczynę, stojącą obok blondynki. Była w białej, luźnej, wiązanej na bokach spódnicy do kolan, która ukazywała jej skryte pod ciemnym materiałem rajtuz ud, a do tego miała obcisłą, kremową bluzkę na ramiączkach, która pokazywała jej brzuch. Czarne rękawiczki sięgające trochę powyżej łokci, opinały się na rękach, a na stopach były długie, czarne kozaki.
- Ohayou, Nissan! - Pomachała Nejiemu, jakby gdyby nigdy nic.
- Dosyć!!! POZABIJAM WAS! - Krzyczał agresor, atakując Hyugę, chciałem jej pomóc, ale sztylet był chyba z jakąś truciznę, bo nie mogłem się ruszać.
Hyuga wykonała pełny obrót, unikając sztyletów. Jej stopy, ukryte pod czarnymi kozakami zaczęły poruszać się w znanym tylko jej ruchom. Ona... tańczyła? Tak, to musi być to, bo właśnie zaatakowała mężczyznę. A ten chłopiec? Co z nim? Gdzie on jest?
- Spokojnie! Nie płacz! - Wiem, że Hinata krzyczała, ale dla mnie to było już tak odległe.
Perspektywa Nejiego:
Moja kuzynka dobrze walczyła. Biegła w kierunku mężczyzny, który teraz stał sam, dzieciak uciekł do chłopaka z kuszom. Napastnik wyciągnął przed siebie miecz, który by przebił moją kuzynkę na wylot, gdyby nie refleks. Odbiła się od ostrza miecza i wbiła coś w szyje wrogiego ninjy.
Wstała z martwego i odwróciła do nas. Pobiegła do mnie, a ja mogłem zobaczyć na jej twarzy krew... Trafiła napastnika w tętnice główną.
- W porządku, Nissan? - Pokiwałem jedynie głową i dałem się wyleczyć.
Kiba został uratowany przez blondynkę.
- Kim jesteście? - Zapytał Shino.
- Sami się najpierw przedstawcie! - Oburzył się mężczyzna o złotych włosach. Chyba był w moim wieku.
- Jestem Hinata Hyuga. - Nie musiała się przedstawiać. Każdy ją rozpoznał.
- Ja to Akumu Yuuki. To moja młodsza siostra, Akaia Yuuki. - Przedstawił się irytujący.
- Miło nam. Jestem Neji Hyuga, to Shino Aburame, Kiba Inuuzuka, a ten biały pies to Akamaru. - Przedstawiłem grupę.
Wspólnie dokończyliśmy misje i wróciliśmy do Konohy. W ten czas nie mogłem spokojnie porozmawiać z kuzynkom, ale obiecała mi, że znajdzie czas, gdy w końcu wrócimy do Konohy.
Zastanawiałem się, gdzie ona była przez ten cały czas, ale postanowiłem nie pytać jej od razu. Poczekam na rozmowe. Właśnie byliśmy przy bramie wioski.
Perspektywa Hinaty:
Stałam przed główną bramą wioski i czekałam na odbiór dokumentów. Neji i Shino poszli przodem
- Witamy znów w Konoha, Hinato! - Uśmiechnął się strażnik oddając dokumenty.
- Arigato! - Odebrałam papiery z uśmiechem.
- Chodź, Hina-chan! - Zawołała mnie Akaia idąc na przodzie.
- Hinatka! - Złapał mnie w pasie Akumu i przerzucił przez ramie, jak worek ziemniaków.
- Do widzenia! - Pomachałam oszołomionym strażnikom i pozwoliłam, aby blondyn mnie nosił.
- Idę złożyć raport Hokage, Hinata... ciesze się, że wróciłaś! - Kiba uśmiechnął się do mnie szeroko.
Akaia wyleczyła jego rany, chociaż trochę, a to się liczyło.
- Ja też się cieszę! Zobaczymy się niedługo?
- Hai! Dzisiaj wieczorem na polach treningowych! - I odbiegł.
Akumu szedł nosząc mnie nadal, Akaia była obok niego i rozmawiałyśmy, aż...
- Daj jeszcze, staruszku! - Poznałam głos Naruto, czyli jesteśmy przy Ichiraku Ramen.
- Naruto! Nie jedz tak szybko, bo pękniesz! - Sakura dawała reprymendę Uzumakiemu.
- Zatrzymajmy się tutaj! - Akumu wszedł do środka.
Ichiraku się trochę zmieniło. Było teraz bardziej restauracyjką niż barkiem z ramen, nie powiem podoba mi się to!
- No weź ją już postaw! - Zaczęła Akaia, zamawiając porcje ramen.
Jej głos zwrócił uwagę wszystkich ludzi... a może to po prostu to, że Aku-kun mnie nosi? Taaa... stawiam, że to te dwa...
- No ale weź, neechan! Ona jest moja!
- Nie jest zabawką!
- Założymy się? - Fuj... jesteś obleśny!
- Aku-kun! Rozumiem ile sobie trudu zadałeś nosząc mnie, ale wystarczyło jedynie zabrać mnie na kolacje, na spacer i wyznać swe uczucia, a teraz ta cała heca z noszeniem mnie. - Zakpiłam, a on mnie postawił i dalej graliśmy.
- Więc doceniasz moje starania i zostaniesz mą żoną? - Ukląkł na jedno kolano.
Nie patrzyłam na ludzi wokół tylko z uśmiechem pokręciłam głową.
- Niestety nie moge! Jestem już zaręczona z Mistem! - Mist był to mój
tygrys o srebrnej sierści, kochałam go, ale bardziej, jak dziecko, nie jestem przecież zoofilką!
- Co?! Obiecywałaś mi! Jak mogłaś? - Dołączyła się Aka-chan.
- Wybacz, serce nie sługa! Mist jest jedyny.
- Ale on nie da ci tego co ja!
- A skąd wiesz? - Uśmiechnęłam się.
- Pajace. - Skwitowała Akaia.
- Oj, no weź, bo płakać będem! - Udawałam łzy.
- To płacz! Daj mi więcej przedstawienia! - Zaczęliśmy się głośno
śmiać na to, co powiedziała Akaia.
- A wy co? Gdzie oklaski dla aktorów? - Zaczął Akumu uśmiechając się.
Ludzie zaczęli klaskać i gwizdać, a cała nasza trójka się skłoniła, oczywiście nie obyło się też bez śmiechu. Podeszłam do wolnego stolika przy Haruno i Uzumakim.
- Ohayou! Kim jesteście? - Zapytał Naruto zwracając się do nas.
- Jestem Akaia Yuuki, to mój brat Akumu Yuuki. A ta ciemnowłosa...
- Daj spokój, mam usta, umiem gadać. Jestem Hinata Hyuga. Miło mi znów was spotkać.
- Hinata?! - Sakura przytuliła mnie mocno, a ja odpowiedziałam jej w ten
sam sposób.
- Auć... du-dusisz! - Zaczęłam, bo brakowało mi tlenu.
- Jak ja cię dawno nie widziałam! Gdzieś była?!
- W... - Cholera! nie umiem kłamać.
- W wiosce Herbaty. - Odpowiedziała za mnie Akaia.
To nie było kłamstwo, bo tam się zatrzymaliśmy na trochę, aby odprowadzić tego małego chłopca do domu.
- Przez te wszystkie lata? Co tam robiłaś?
- Trenowałam.
- A kim jest Mist?
- Hehe... to mój tygrys.
- A-ale mówiłaś...
- To wygłupy. To jedno z naszych typowych zajęć prócz treningów. - Uśmiechnęłam się.
- Powinnaś iść do Hokage i swojej rodziny oni...
- Cicho! Jestem głodna! - Wziełam porcje ramen Akumu, a on zaczął się ze mną sprzeczać.
- Zawsze jesteś głodna. Oddawaj to! - Próbował sięgnąć po miseczkę.
- Nie zawsze! Nie oddam! Ty mi ciastka zaprabeś, Ciastdzieju!
- "Ciastdziej"!?! A co to niby ma znaczyć?!
- Złodziej ciastek, idioto! - Syknęłam.
- Sama jesteś idiotką!
- Weźcie ślub, a nie se słodzicie. - Zaśmiała się Akaia, pałaszując swoje ramen.
- Ja i Hinata? Chyba w snach!
- Więc przyznajesz, że ci się śnie? A co tam robie? - Oparłam łokcie
o stół i patrzyłam na niego słodko.
- J-ja.. w-wcale nie! - Zarumienił się, a ja zaśmiałam w duchu.
Wstałam podeszłam do niego i przyłożyłam do jego czoła swoją dłoń.
-Weź, bo on zaraz spłonie! - Dodała swoje trzy grosze Akaia.
- To ja go tak rozpalam? - Zaśmiałam się kpiąco.
- Być może, być może. - Owinął ręcę wokół mojego pasa, wstał i przybliżył się dość niebezpiecznie.
Owinęłam ręce wokół jego ramion i przytuliłam się.
- Okej! Ja pojadłam i spływam. Tylko nie strać dziewictwa, Hina!
- A skąd pomysł, że jestem dziewicą? - Wyswobodziłam się z objęć
Akumu, stałam przy drzwiach wyjściowych.
- Ej! A co z zapłatą za ramen?! - wrzasnął za mną blondyn o limonkowych oczach.
- Nie moje ramen! - Akaia zaśmiała się i wybiegła z ichiraku, a ja za nią.
- Zabije was!!! - Usłyszałyśmy tylko biegnąc między ludźmi.
Perspektywa Akaii
Stałyśmy przed Hokage wioski Konohy i słuchałyśmy spokojnie.
- Więc... Hinato, zostajesz w Konoha, czy odchodzisz? - Hokage wisoki zwróciła się do mojej przyjaciółki.
- Hai. Mam przerwę w treningach, ale za rok znów odchodze. - To prawda. Wybłagała u rady wyjazd do rodzinnej wioski.
- To dobrze. A co z twymi przyjaciółmi?
- Zostają ze mną. Jedynie wyślemy tylko potwierdzenie pokoju między wioską, a Lasem Aniołów. Jednakże, wejście tam jest surowo wzbronione. - Hinata mówiła prawdę.
- Dlaczego? - Złote oczy Hokage patrzyły na nas.
- Bo to zbyt niebezpieczne. Nikt nie ma prawa tam wchodzić. Nikt prócz nas. - Mój brat był poważny, co nie zdarzało mu się często.
- Rozumiem... słyszałam pogłoski...
- To łatwy powód... Las aniołów został stworzony przez istoty boskie, które na wskutek wojen... odeszły. Jednak, aby chronić swojego starego domu... dały tam inne powietrze. Takie, gdzie zwykły mieszczanin nie wytrzyma i umrze. Ninja czy kunoichi wytrzymają kilka godzin. Jedynie wybrani, ci, którzy są albo dziedzicami lub mają podarunek od sanninów mogą przeżyć. - Zerknęłam na mego brata, mówił szczerą prawde.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz